Jaki jest mechanizm działania astrologii?

Temat, który chciałbym w tym materiale poruszyć jest niezwykle złożony, wielowątkowy i trudny. Z tego powodu wymaga on bardzo dużej dyscypliny myślenia i wnioskowania. Wymóg owej dyscypliny jest poniekąd zawarty już w tytule. Nie bez powodu bowiem na jego końcu postawiony jest znak zapytania. Zatem tematem mojej prezentacji nie jest udzielenie odpowiedzi na pytanie, ale właśnie samo pytanie o mechanizm działania astrologii.

Pytania dzielą się zasadniczo na otwarte i zamknięte. Pytanie zawarte w tytule zalicza się do pytań otwartych i w moim przekonaniu w najbliższej rozsądnej perspektywie czasowej nie ma szans na sprawienie, aby pytanie o mechanizm działania astrologii mogło przekształcić się w pytanie zamknięte, tj. takie, na które można odpowiedzieć tak lub nie. Co najwyżej możemy liczyć na formułę zdania półotwartego, które to wskazuje pewne możliwości do wyboru i do tego pozostawia jeszcze miejsce dla odpowiedzi typu „inne”.

Zdaję sobie sprawę, że niektóre myśli, jakie tutaj przedstawię mogą być kontrowersyjne i nie wszyscy by się z nimi zgodzili. I to jest w porządku, gdyż nie ma ani jednaj osoby, która by wszystko rozumiała  i nie popełniała błędów. Każdy z nas obarczony jest takimi bądź innymi ograniczeniami. Materiał ten traktuję zatem jako głos w dyskusji. A dyskusja ta toczy się od wielu lat i historia pokazuje, że nawet wielkie umysły nie ustrzegły się przed popełnianiem całkiem poważnych błędów w myśleniu.             

                W roku 1975 wystosowany został apel zatytułowany „Zastrzeżenia wobec astrologii”. Podpisało się pod nim 186 czołowych naukowców, w tym 19 laureatów Nagrody Nobla. Stwierdzono w nim między innymi:
„W starożytności ludzie wierzyli w przepowiednie i porady astrologów, ponieważ astrologia była nieodłączną częścią ich magicznego światopoglądu. Postrzegali ciała niebieskie jako siedziby lub znaki bogów, i dlatego wierzyli, że są one ściśle związane z wydarzeniami rozgrywającymi się na Ziemi; nie mieli pojęcia o ogromnych odległościach od Ziemi do planet i gwiazd. Ponieważ obecnie potrafimy obliczać te odległości, wiemy jak nieskończenie małe są efekty grawitacyjne i inne wytwarzane przez odległe planety i znacznie bardziej odległe gwiazdy. Wyobrażanie sobie, że siły oddziaływania gwiazd i planet w chwili urodzenia mogłyby w jakiś sposób kształtować naszą przyszłość, jest po prostu pomyłką. Nie jest również prawdą, że położenie odległych ciał niebieskich sprawia, że ​​pewne dni lub okresy są bardziej sprzyjające określonym rodzajom działań, ani że znak, pod którym ktoś się urodził, determinuje jego zgodność lub niezgodność z innymi ludźmi”.

                            Według naukowców astrologię należy odrzucić, ponieważ nie jest znany żaden mechanizm, na którym mogłaby ona w sposób wiarygodny się opierać. To śmiała teza o znacznie poważniejszej sile rażenia, niż można przypuszczać. Powróćmy tu na przykład do teorii grawitacji, o której wspomina się w apelu naukowców. Do 2015 roku, kiedy to odkryto fale grawitacyjne, mechanizm działania grawitacji nie był znany. Owszem, znane były prawa pozwalające na dosyć dokładne przewidywania, ale sam mechanizm działania nie był znany. Domyślano się jedynie, że istnieją grawitony (hipotetyczna cząstka przenosząca oddziaływanie grawitacyjne) lub fale grawitacyjne. Podobnie rzecz ma się z astrologią. Nie wiadomo jaki jest mechanizm jej działania, ale są reguły astrologii pozwalające na mniej lub bardziej dokładne przewidywania. Skoro zatem naukowcy odrzucili astrologię, powinni to samo uczynić z teorią grawitacji i to zarówno Einsteina, jak i Newtona.

            Ale to nie wszystko. Naukowcy zarzucają astrologii jej mitologiczny  rodowód. Podobny rodowód mają wszystkie bodaj religie, ale to nie powód, aby zakazać ludziom wierzyć w co chcą. Ale tak naprawdę to nie powinno mieć znaczenia z innego względu. Osoby na co dzień zajmujące się nauką są zapewne w wielu przypadkach przekonane o jej racjonalnym pod każdym względem charakterze. W takim modelu nauki, odkrycia dokonywane by były na drodze stawiania jakiejś hipotezy badawczej, testowanej następnie w wielu eksperymentach lub w podobny metodologiczny sposób. Zazwyczaj tak jest, ale nie zawsze. I tak na przykład naukowcy mieli problem z ustaleniem wzoru strukturalnego cząsteczki benzenu. Problem ten rozwiązał dopiero Friedrich August Kekule, któremu wzór ten się przyśnił w postaci 6 diabłów trzymających się za ręce i tworzących w ten sposób krąg. Z kolei Otto Loewi w czasie snu wymyślił, jaki eksperyment pomoże mu ustalić, w jaki sposób są przekazywane sygnały w mózgu. Akurat ten przypadek można uznać za bardziej naukowy, bo miał powtarzalny charakter. Ten sam sen przyśnił mu się bowiem 2 razy. Alexander Fleming penicylinę odkrył przez zaniedbanie i przypadek. Zauważył pewnego dnia, że na zanieczyszczonym pleśnią naczyniu nie rozwijają się bakterie. Tak naprawdę, wielu też naukowców inspiruje się nurtami myślowymi, które niekoniecznie wyrosły na podłożu faktów i dowodów ścisłej metodologii naukowej. Najbardziej bodaj znanym spośród nich to Izaak Newton, który był nie tylko naukowcem ale i mistykiem. W jego przekonaniu grawitacja wyrażała znaną jeszcze od starożytności zasad miłości, która to powodowała, że planety lgnęły do siebie, przyciągały się. Oczywiście, jak na naukowca przystało, ubrał tę zasadę w równanie opisujące owo szczególne prawo miłości. Można według mnie zaryzykować nawet stwierdzenie, że najwięksi naukowcy to właśnie ci, których myśli eksplorują obszary z pogranicza nauki. Bez tego byliby oni zasklepieni w obowiązującym aktualnie paradygmacie myślowym i niczego nowego i interesującego nie byliby w stanie odkryć.

            Tak w Newtonie mówił wybitne ekonomista John Maynard Keynes, znawca jego rękopisów alchemicznych:
„Newton nie był pierwszym przedstawicielem Wieku Rozumu. Był ostatnim z magów, ostatnim z Babilończyków i Sumerów, ostatnim z wielkich myślicieli patrzących na świat widzialny i duchowy tymi samymi oczyma, co ci, którzy zaczęli budować nasze intelektualne dziedzictwo niespełna 10 000 lat temu. (…) Czemu nazywam go magiem? Ponieważ patrzył na cały wszechświat i na wszystko, co się w nim znajduje, jak na zagadkę, tajemnicę, która może zostać odczytana dzięki skupieniu czystej myśli na pewnych dowodach, pewnych mistycznych wskazówkach umieszczonych przez Boga w świecie, aby umożliwić ezoterycznemu bractwu coś w rodzaju polowania na ezoteryczne skarb.” (Newton, Jerzy Kierul, Państwowy Instytut Wydawniczy 2010, s. 207-208)

Karl Popper, jeden z największych filozofów nauki twierdził, że rodowód odkrycia naukowego jest bez znaczenia. Zatem inspiracja może pochodzić ze snu, mitów, przypadku lub skądkolwiek. Ważne, aby potem na jej gruncie możliwe było dokonywanie trafnych przewidywań.

            Nie znaczy to bynajmniej, że kwestia mechanizmu działania astrologii jest zupełnie bez znaczenia. Po prostu można się bez tego obejść, tak jak ludzie przez wieki obchodzili się bez fal grawitacyjnych i trafnie przewidywali ruchy planet. Zarazem nie ulega wątpliwości, że im lepiej poznamy dane zjawisko, łącznie z mechanizmem nim rządzącym, tym na trafniejsze przewidywania możemy liczyć. Ale nie chodzi tu jedynie o kwestię użyteczności. Wiedzę należy zdobywać dla niej samej, a to czy się ona kiedykolwiek przyda do praktycznych zastosowań, to zupełnie osobna kwestia.

            Starożytni tłumaczyli działanie astrologii ingerencją bogów. Jeszcze nawet Platon i Arystoteles (V-IV w. p.n.e.) uważali, że planety są żywymi istotami i działają na zdarzenia na Ziemi poprzez „związek miłości”. Również stoicy uznawali planety za żywe istoty. Cały Kosmos miał być jednym wielkim organizmem rządzonym siłami sympatii i antypatii. Zatem u podstawy mechanizmu działania nie tylko samej astrologii ale rzeczywistości jako takiej stały świadome żywe istoty, czy też ogólnie świadomość. To bardzo ważny punkt, który jeszcze powróci.

            Klaudiusz Ptolemeusz (II w. p.n.e.) żywił już przekonanie, że na człowieka i zjawiska na ziemi planety działają w sposób fizyczny za pośrednictwem eteru. W ten sposób zaczęło się kształtowanie poglądu o fizykalnym i przyczynowo – skutkowym charakterze działania planet. Za podejściem takim wiele przemawia, przynajmniej w odniesieni do Słońca i po części również Księżyca.

            Wpływ Słońca na życie na Ziemi jest oczywisty. Cała biosfera istnieje na Ziemi dzięki energii pochodzącej ze Słońca. Rośliny pobierają ze Słońca energię świetlną, tworząc związki organiczne. Rośliny następnie mogą stać się pożywieniem dla zwierząt roślinożernych, te zaś dla mięsożernych. Światło wpływa też na wiele funkcji życiowych organizmów żywych. Reguluje przemianę tłuszczów i węglowodanów, a także przyspiesza przemianę białek. Widmo światła podczerwone i ultrafioletowe pobudza funkcje oddechowe i wydalnicze. Pobudza też procesy krwiotwórcze zwiększając ilość erytrocytów i hemoglobiny. Ultrafiolet pozwala na wytwarzania witamin D, działając przez to na układ kostny, ale też na wzrost organizmu i siłę mięśni.

            Od wieków też obserwowano ciekawe zjawiska związane z aktywnością Słońca. I tak na przykład w II w. p.n.e. niejaki Porcius Cato zauważył zależność między wielkością plonów i cenami zbóż i pocienieniem Słońca. Do podobnych wniosków doszedł w roku 1801 William Herschel. Urodzaj miał pojawiać się w latach maksimum występowania plam na Słońcu, nieurodzaj zaś w latach minimum. Rytmowi temu podporządkowane mogę też być zwierzęta. Astronom Kamil Flommarion. Zauważył on, że jaskółki przylatują do Francji tym później, im więcej pojawiało się plam na Słońcu. Ciekawe obserwacje towarzyszyły też zaćmieniom Słońca. W tym okresie wycieka znacznie więcej żywicy ze zranionych sosen i świerków. Dla odmiany nocą, gdy Słońce także nie świeci, wyciek żywicy nie tylko nie wzrasta, ale nawet maleje. Wykazano też, wraz ze zwiększoną aktywnością Słońca pojawianie się epidemie tularemii i kleszczowego zapalenia mózgu na Syberii, epidemie cholery, dżumy. Z kolei epidemie błonicy (dyfterytu) pojawiały się częściej w okresach minimalnej aktywności Słońca. Wyjaśnienie mechanizmu tego rodzaju epidemii wydaje się dosyć proste. W latach większej aktywności Słońca występuje większy urodzaj, w tym zwłaszcza szyszek i orzechów. To powoduje przyrost populacji zwierząt, w tym wiewiórek i burunduków, które zmuszone są do migracji, którym towarzyszy rozprzestrzenianie się różnych chorób.

            Znane są też obserwacje wiążące większą aktywność Słońca ze problemami zdrowotnymi u ludzi. W takich latach na przykład większa liczba ludzi cierpi na dolegliwości żołądkowo-jelitowe, co związane jest z wpływem Słońca na kwasowość soku żołądkowego. W takich latach jest też znacząco większa liczba zawałów i udarów. W czasie burz magnetycznych liczba zgonów spowodowanych zawałem wzrasta aż trzykrotnie. Również częściej w takich okresach dochodzi do zabójstw i samobójstw, czy choćby nieszczęśliwych wypadków i przestępstw.

Takich i podobnych obserwacji było wiele, ale nie muszą one mieć cokolwiek wspólnego ze stosowanym przez astrologów systemem reguł astrologicznych. Były jednak i takie, które w ten system mogłyby się wpisywać. Okazało się na przykład, że krzepliwość krwi współgra z rytmem dobowym osiągając najwyższy poziom ok. 6-8 minut przed wschodem Słońca, czyli kiedy Słońce jest na Ascendencie w I domu. I zachodzi to nie tylko pod gołym niebem, ale też i w betonowych bunkrach.

            Jeszcze więcej ciekawych obserwacji dotyczy cyklu księżycowego. Uczeni w Niemczech na podstawie danych z 425 lat zauważyli, że największe zbiory winogron w okresie jesieni uzyskiwane są wówczas, gdy w pierwszej połowie czerwca zachodzi nów Księżyca. Inne obserwacje wykazały, że z nasion świerka wysiewanych podczas pełni wyrastają większe siewki niż z tych wysiewanych podczas nowiu. Przeprowadzano też bardzo wiele obserwacji fauny morskiej i wykazano wiele zależności związanych z synodycznym cyklem księżycowym. I tak na przykład łodzik buduje swoją muszlę zgodnie właśnie z tym cyklem, łącząc to zarazem z cyklem dobowym wyznaczanym przez Słońce. Przez 30 dni codziennie dobudowuje jedno jakby żeberko nowej komory, kończąc jej budowanie dokładnie 30 dnia. Co ciekawe, przed milionami lat, gdy Księżyc znajdował się w mniejszej odległości od Ziemi, a i doba ziemska była krótsza, okres kolejnych cykli budowania muszli był także krótszy. Wykazano też, że wiele gatunków morskich rozmnaża się w okresie pełni lub nowiu. Jeśli to odbywa się jedynie w okresie pełni lub jedynie w okresie nowiu, to można próbować to wyjaśnić reakcją na światło. Ale w przypadku gatunków, które rozmnażają się zarówno podczas pełni jak i nowiu (na przykład rozdymki), fakt takiej zbieżności jest trudny do wyjaśnienia. Interesujący jest też przypadek pierścienic z gatunku Eunice viridis (robaki palolo). Rojenie się robaków ma miejsce, kiedy Słońce znajduje się w znaku Skorpiona, a Księżyc w znaku Lwa i w ostatniej kwadrze. Z biologicznego punktu widzenia ten okres nie wydaje się jakoś szczególnie wyróżniony. Ani wtedy nie jest najcieplej, ani nie ma największej lub najmniejszej ekspozycji światła słonecznego lub od Księżyca. Jest za to pewna ściśle określona astrologiczna prawidłowość.

            Badań wskazujących na zależności między Słońce i Księżycem a zjawiskami na ziemi jest bardzo dużo i zagadnienie to będę rozwijał w kolejnych materiałach. Stąd też tu nie podaję na ten temat szczegółów. Dokładne dane mówiące o tym co, kto, kiedy, gdzie i z jakimi skutkami badał, będę przedstawiał w przyszłości w osobnych tekstach.

            O jednym jednak badaniu warto powiedzieć więcej już teraz, choć także tematu tu nie wyczerpię i powrócę do nie go w osobnej publikacji. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku inżynier John Nelson badał aktywność słoneczną pod kątem zakłócania propagacji fal radiowych. Okazało się, że duże znaczenie ma ułożenie planet względem centralnie położnego Słońca. Kiedy planety tworzyły kąty 0°, 90° oraz 180° (odpowiednio koniunkcja, kwadratura i opozycja – w astrologii znane jako aspekty nieharmonijne), znacznie częściej dochodziło do zakłóceń rozchodzenia się fal radiowych, w przeciwieństwie do sytuacji, gdy planety tworzyły kąty 60° i 120° (odpowiednio sekstyl i trygon – w astrologii aspekty harmonijne). Przełomem okazało się badanie sytuacji z 23 marca 1940 roku, kiedy  to doszło do jednaj z silniejszych burz magnetycznych trwającej 4 dni. W tym dniu Merkury był w opozycji do Jowisza i zbliżał się do opozycji z Saturnem. Ponadto Wenus tworzyła opozycję z Saturnem.

            Badania Nelsona mają znacznie większa znaczenie, niż się powszechni sądzi. To wręcz zadziwiające, że w literaturze opisującej ten przypadek poprzestaje się jedynie na zrelacjonowaniu badań Nelsona. Należałoby z ich powodu powiedzieć jeszcze o przynajmniej dwóch kwestiach. Po pierwsze Nelson wykazał także, że planety wpływają na Ziemię, owszem w tym przypadku pośrednio, bo poprzez Słońce, ale wpływ ten jednak jest faktem. Po drugie i jeszcze być może ważniejsze jest to, że stosowane w astrologii aspekty działają również w innym układzie odniesienia. Otóż chodzi o to, że nie do końca wiadomo, jaki jest status narzędzi, jakimi posługują się astrolodzy, takich jak znaki Zodiaku, podział na domy, znaczenia planet, czy choćby właśnie aspekty, czyli odpowiednie odległości kątowe pomiędzy elementami horoskopu. Być może działają one tylko lokalnie, tj. w układzie odniesienia z Ziemią w centrum. Wówczas ich ranga jako nośników pewnych prawideł opisujących rzeczywistość byłaby mniejsza. Byłyby to pewne reguły. Reguły tym się różnią od praw, że mają ograniczone w czasie i przestrzeni zakres działania, innymi słowy mają charakter lokalny. Tak jak na przykład prawidłowość, że długość życia biskupów rzymskich jest krótsza niż statystyczna długość życia pozostałych biskupów. Inaczej działają prawa. Te już mają charakter nielokalny i na przykład po teorii Newtona lub tym bardziej Einsteina oczekujemy, że będą działały nie tylko na Ziemi, ale też i na innych planetach lub nawet w odległych zakątkach Wszechświata. Innymi słowy Nelson wykazał nieświadomie i niechcący, że teoria aspektów astrologicznych ma charakter nielokalny i może mieć status nie jakiejś lokalnej reguły, ale właśnie prawa natury, które działa nie tylko na Ziemi ale w innych miejscach, innych układach odniesienia. Nie musi to oznaczać, że wszystkie znane nam i stosowane przez astrologów reguły miałyby mieć taki charakter. Bardzo prawdopodobne jest, że znaczenia planet należy uznać za lokalne. W innych systemach słonecznych są przecież inne planety. Niemniej jednak nielokalny charakter astrologicznej teorii aspektów to i tak już dużo jeśli chodzi o postrzeganie astrologii jako systemu mówiącego o wzajemnym powiązaniu wszystkich elementów rzeczywistości. W odniesieniu do astrologii owo „wszystko” nie musi oznaczać zjawisk odnoszących się jedynie do Ziemi, ale też do Słońca, a być może, i najprawdopodobniej tak jest, także do innych obiektów we Wszechświecie. Zarazem zaznaczyć należy, że wciąż nie wiemy dlaczego dane aspekty mają takie a nie inny działanie, tzn. nie wiemy jeśli chodzi o mechanizm działania i zależności przyczynowo – skutkowe.

            Wykazanie zależności przyczynowo – skutkowych między aktywnością Słońca a życiem na Ziemi jest stosunkowo proste i zrozumiałe, choć niekoniecznie zależności te pokrywają się z regułami postulowanymi przez astrologię. Z Księżycem sprawa jest już trudniejsza, a jeszcze gorzej wygląda to w przypadku planet lub bardziej odległych obiektów jak gwiazdy stałe. Tak naprawdę jednak, jeśli chcielibyśmy zrozumieć mechanizm działania astrologii, powinniśmy się zastanowić nie czy jakieś hipotetyczne fluidy płyną z ciał niebieskich do Ziemi, ale ogólnie należy zastanowić się nad tym, jak działa rzeczywistość, świat nas otaczający.

            Byłoby to w miarę proste, gdyby okazało się, że uzasadniony jest redukcjonizm. Gdyby tak było, to socjologię można by było sprowadzić do psychologii, psychologię do biologii, biologię z kolei do chemii, chemię zaś do fizyki. Tyle że na razie to się nie udało i wątpliwe jest, aby udało się w przyszłości. Pozornie redukcjonizm wydaje się prostym i logicznym rozwiązaniem, ale okazuje się, że po bliższym przyjrzeniu się, niesie dziwne konsekwencje. Wynikać z niego powinno na przykład, że już jakieś najbardziej podstawowe formy zawierają w sobie potencjał tworzenia form złożonych. Nie wiadomo jednak czemu z dokładnie takich samych form podstawowych powstają tak różne formy złożone. Na przykład jedne atomy węgla tworzą grafit, a inne diament. W obu tych materiałach ułożenie atomów jest różne, ale same atomy identyczne. Zatem jest coś poza atomami, co sprawia, że jedne stają się grafitem, inne zaś diamentem. Weźmy za przykład cegłę. Można z niej zbudować dom, ale też szpital, kościół lub cokolwiek innego. Badając pojedynczą cegłę nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co z niej powstanie.

Jednocześnie obserwuje się wiele przykładów emergencji, czyli zjawiska spontanicznego zorganizowania elementów podstawowych. To wskazuje, że poza elementami podstawowymi są jeszcze jakieś reguły, prawa, zgodnie, z którymi owe elementy podstawowy się zachowuję. Konsekwentny redukcjonizm jest zatem nie do utrzymania, przynajmniej w odniesieniu do zasad przyczynowo – skutkowych.

            Sam pomysł redukcjonizmu w odniesieniu do astrologii wydaje się o tyle kuszący, że zajmuje się ona przecież bardzo wieloma zjawiskami, zarówno w wymiarze społecznym, jak i indywidualnym w odniesieniu do pojedynczego człowieka. Ale też może opisywać przeróżne stany rzeczy, nie tylko ze świata ożywionego, ale też i nieożywionego. Nie wiem, czy istnieje inna dziedzina poznawcza, która operowałaby w tak szeroki spektrum przeróżnych zjawisk. Ale być może redukcjonizm byłby do utrzymania, gdyby przeprowadzić go dostatecznie konsekwentnie, schodząc na sam dół drabiny ontycznej. Na samym dole mamy świat cząstek elementarnych, których status jest nie całkiem określony. Raz zachowują się one jak cząstki materii, innym znów razem jak fala. Tak naprawdę nie jest nawet do końca pewne, czy cząstki elementarne istnieją w materialnym, namacalnym sensie. Chcąc zrozumieć ich naturę, naukowcy posługują się funkcją falową. Można uznać, że jest to pewna osobliwa kategoria ontyczna, która opisuje materialną rzeczywistość cząstek elementarnych, ale istnieje też pogląd, że cząstki elementarne są w istocie funkcją falową. Innymi słowy to nie materialne cząstki elementarne są podstawową kategorią ontyczną, ale jest nią funkcja falowa. A funkcja falowa to pewne równanie, pewna kategoria matematyczna, coś materialnie nieuchwytnego, podobnie jak informacja lub myśl. Może zatem świat jest nie materią ale myślą.

            Jeśli zatem podstawową kategorią ontyczną jest myśli, czy też informacja, to odnosząc to do astrologii i domniemanych, hipotetycznych oddziaływań planet na zjawiska na Ziemi, kwestią drugorzędna mogą być masy planet i dzielące je od Ziemi odległości. Wspomniani na początku naukowcy łącznie z noblistami twierdzili, że o żadnych oddziaływaniach planet na Ziemię nie może być może być mowy, bo siły grawitacji są w tym przypadku mniej niż znikome. Ale po pierwsze, niekoniecznie o grawitację musi chodzić, a po drugie, jeśli podstawową kategorią ontyczną jest informacja a nie masa, to wielkość i masa planet nie muszą mieć większego znaczenia. Kluczowa jest informacja przypisana do danego obiektu.

Można wskazać jeszcze jedną przesłankę wyjaśniającą synchroniczność w astrologii i postrzegania Wszechświata jako jednego organizmu. Nie tylko cząstkom elementarnym można przypisać funkcję falową. W świecie makro wszystko rozwija się w cyklach. Można sądzić, że są one niepowiązane, zupełnie od siebie niezależne. Owszem, są one indywidualne, ale już niekoniecznie niezależne. Posłużmy się przykładem. Każdy organ w naszym ciele jest inny, każdemu zatem możemy przypisać inną częstotliwość. Gdyby częstotliwości te nie współgrały, organizm by się rozpadł, ale się nie rozpada. Zatem częstotliwości te (organy) muszę się ze sobą jakoś komunikować, współgrać. Rozszerzając to na inne obiekty dochodzimy ostatecznie do obiektu największego, do Wszechświata. Wszystkie jego elementy muszą ze sobą jakoś współgrać, inaczej Wszechświat by się rozpadł zanim by powstał.

W logice stosuje się tak zwany dowód nie wprost. Polega on na tym, że przyjmuje się badane stwierdzenie za fałszywe. Jeśli otrzymamy sprzeczność, to znaczy, że badane stwierdzenie jest jednak prawdziwe. Załóżmy zatem, że astrologia nie działa. To oznacza, że istnieje jakiś w pełni izolowany byt, że na przykład człowiek jest oddzielony o wpływu planet, cokolwiek przez ten wpływ rozumiemy. Nie musi być to wpływ bezpośredni. Chodzi o samą całkowitą izolację. Wydaje się, że taki w pełni izolowany byt trudno jest nam sobie wyobrazić, zatem twierdzenie, że astrologia nie działa byłoby fałszywe, zatem twierdzenie, że astrologia działa musiałoby być prawdziwe. A już kwestia jak astrologia miałaby działać, jest rzeczą odrębną.

            Wracając do cząstek elementarnych, ich stan określa się mianem superpozycji. To oznacza, że nie do końca wiadomo, co się z nimi dzieje. Ich stan ujawnia się dopiero w momencie pomiaru, czyli w momencie ingerencji świadomości. Innymi słowy świat jest myślą, która przybiera widoczne kształty w momencie zaangażowania się świadomości. Świadomość zaś uczestniczy we istnieniu wszelkiego typu stanów rzeczy, zjawiskach o charakterze społecznym, psychicznym i fizycznym. Można to też odwrócić i powiedzieć, że świadomość uwikłana jest w myśl (złożoność funkcji falowych).

            Wydaje się, że historia zatoczyła ciekawe koło. Starożytni wierzyli, że na ich życie wpływ mają bogowie, potężne i świadome istoty. Współcześnie możemy podejrzewać, że u podłoża wszelkiego istnienia, a przynajmniej istnienia postrzeganego przez nas, leży świadomość.

                        Współczesna nauka dostarcza też i innych ciekawych odkryć, jak na przykład zjawisko splątania kwantowego. Polega on na tym, że dwie cząstki zachowują się tak, jakby się ze sobą komunikowały, jakby wiedziały, jak zachowuje się ta druga. Problem polega na tym, że robią to natychmiastowo, niezależnie od odległości. Gdyby zatem rzeczywiście się komunikowały, informacja musiałaby wielokrotnie przekraczać prędkość światła, co zgodnie z obecną wiedzą jest niemożliwe. Zatem muszą one być ze sobą powiązane w jakiś inny sposób. Einstein podejrzewał, że mogą one zachowywać się niczym para butów. Jeśli dokonamy pomiaru na jednym bucie i ustalimy, że jest to but lewy, to będziemy automatycznie wiedzieli, że drugi to but prawy. Nie wymaga to przesyłania jakiejkolwiek informacji i wydaje się problem rozwiązywać, tyle że nie rozwiązuje. Eksperymentalnie wykazano, że do momentu pomiaru obydwa buty są w stanie superpozycji, czyli każdy z nich jest zarówno prawym jak i lewym butem. To, którym z butów będą finalnie, okazuje się dopiero w momencie pomiaru jednego z nich. Drugi automatycznie staje się butem do pary. To wydaje się nie tylko dziwne, ale i dla osób przywiązanych do oczywistości zasady przyczynowo – skutkowej jest wręcz czymś wysoce niepokojącym. Nie bez powodu więc Einstein nazwał to zjawisko upiornym działaniem na odległość. Dla astrologów upiornym się być nie wydaje, bo bardzo dobrze wpisuje się w obecną w astrologii od wieków zasadę synchroniczności. Trudno powiedzieć, od jak dawna zasada ta wpisana jest w astrologię, czy ogólnie w wiedzę o świecie. Prawdopodobnie jest to prawda odwieczna przekazywana w różnych tradycjach, ale z dużym prawdopodobieństwem przyjąć można, że jej znajomość sięga starożytnego Egiptu i Hermesa Trismegistosa. W pochodzącej od  niego Szmaragdowej Tablicy widnieje jedna z ważniejszych sentencji:

„To, co jest na dole, jest takie, jak to, co jest na górze;
a to, co jest na górze, jest takie jak to, co jest na dole”.

            Zgodnie z tym, nie jest zatem tak, że jakieś fluidy płyną od planet do ludzi i na tym wyjaśnienie miałoby się kończyć. Czyli nieprawidłową jest formuła:

na górze => na dole,

czyli jeśli na górze jest but P, to na dole jest but L.

Jeśli już, to zależność taka działa w obie strony:

na górze <=> na dole,

czyli jeśli na górze jest P, to na dole jest but L i zarazem jeśli na dole jest but L, to na górze jest but P.

Z jakiejś perspektywy to może wyglądać na zasadę przyczynowo skutkową, ale na głębszym poziomie jest to zasada synchroniczności.

Jak zatem działa rzeczywistość? Czy kierowana jest synchronicznością, czy prawami opartymi na schemacie przyczynowo – skutkowym? A może jeszcze jakoś inaczej?

Strzałki pokazują działanie zasady przyczynowo – skutkowej, której natura wydaje się oczywista i ogólnie zrozumiała. Jeśli wzbudzony obiekt 1 zadziała, może wywołać różne skutki, w tym na przykład wzbudzić obiekty 2, 3 i 4. Obiekt 3 może nie wywołać żadnego dalszego widocznego efektu, ale za to obiekty 2 i 4 mogą wywołać efekty zmasowane. Podobnie to może się rozgrywać w obrębie innych gałęzi drzewka.

Czerwone fale łączą obiekty o takiej samej lub być może podobnej częstotliwości. Ich powiązane wzbudzanie może dawać wrażenie działania synchroniczności, ale może to być nieznane nam działanie zasady przyczynowo – skutkowej.

Trzymając się zasady przyczynowo skutkowej, postrzegamy poszczególne główne gałęzie drzewka jako niepowiązane procesy. Ale wszystko to rozgrywa się przecież nie w jakiejś totalnej nicości izolującej w sposób kategoryczny poszczególne gałęzie. Wszystkie te procesy zachodzą w jakiejś czasoprzestrzeni, która może mieć swoją strukturę, tym bardziej jeśli czasoprzestrzeń jest skwantowana, czyli ma niepodzielne cząstki. Czyli dowolna wielkość byłaby wielokrotnością takiego kwantu. Kwanty mogłyby się jakby grupować w większe zespoły, wśród których mogłyby się znaleźć na przykład cykle planetarne. Zielonym kolorem zaznaczone są szeregi czasowe lub czasoprzestrzenne. Łączą one obiekty niepowiązane ze sobą w żaden materialny sposób, ale mające powiązania oparte na strukturze czasoprzestrzeni. W ich przypadku można mówić o czystej synchroniczności.

W praktyce mogą działać wszystkie te zasady z wyłączaniem pozostałych lub wszystkie równocześnie: przyczynowo skutkowa, falowa i szeregów czasoprzestrzennych, więc obiekt A może być powiązany z obiektem 3, choć nie ma ku temu żadnego fizycznego, opartego na zasadzie przyczynowo – skutkowej powodu.

Powróćmy do apelu wystosowanego przez 186 naukowców. Ich liczba może robić wrażenia, ale jedynie wtedy, gdyby ich argumenty miały jakąś wartość. Gdy jej brak, liczba podpisów pod apelem niewiele znaczy. Gdyby zaś argumenty były wartościowy, wystarczyłby 1 naukowiec, i to niekoniecznie noblista.

Argumentując, zawsze należy w szczególności uważać na negatywne zdania egzystencjalne, czyli mówienie, że coś nie istnieje, albo że jest niemożliwe. W 1772 roku Francuska Akademia Nauk powołała cały zespół czołowych naukowców, choć zapewne mniej niż 186, aby ci zbadali wiarygodność pogłosek o spadających z nieba kamieniach. Po kilku miesiącach wielcy uczeniu orzekli, że kamienie nie mogą spadać z nieba, a co najwyżej mogą być porwane z ziemi przez trąbę powietrzną, by wkrótce na ziemię powrócić. Efekt był taki, że muzea powyrzucały posiadane meteoryty. Po latach historia się powtarza roku 1975, tym razem w odniesieniu do astrologii. To pokazuje, że zasklepianie się w takich bądź innych schematach myślowych zawsze może ograniczać rozwój. Nie znaczy to, że niefrasobliwie należy przyjmować za prawdę każdą dowolną teorię. Jednak z dużą ostrożnością i pokorą należy podchodzić do nieznanego lub do tego, czego nie jesteśmy w stanie naukowo w pełni udowodnić. Rozwój nauki polega na tym, że kolejne pokolenia naukowców udowadniają to, co ich poprzednicy uznaliby za niemożliwe. Założyć więc można śmiało, że za lat 100 lub może nawet za lat 10 okaże się, że nasze aktualne wyobrażenia o świecie są bardzo dalekie od prawdy, że nasza wiedza jest bardzo prymitywna. Zresztą już teraz wiemy, że poza obserwowalnym światem stanowiącym 5%, jest jeszcze 95% ciemnej materii i ciemnej energii. Pokora jest więc zatem tym bardziej wskazana, ale pokora połączona z ciekawością i odwagą badania tego, co nieznane.

Już teraz wiadomo o wpływie Słońca, Księżyca i planet na Ziemię na tyle dużo, że twierdzenie, iż astrologia nie działa jest wielce ryzykowne. Nie potrafimy jeszcze zweryfikować wartości całej astrologii, ale warto nad tym pracować i to zarówno po to, aby sprawić, by astrologia mogła operować możliwe rzetelnym, wolnym od niedociągnięć i wątpliwości warsztatem, jak i dla samej frajdy zdobywani wiedzy i dążenia do prawdy.

Założyciel i prezes Instytutu Badań nad Astrologią "AstroLab". Astrologią zajmuje się od 1993 roku. W tym też czasie rozpoczął edukację w Rosyjsko-Amerykańskiej Akademii ,,INTERCOLLEGE" na specjalności astropsychologia. Własną praktykę astrologiczną prowadzi od końca lat 90. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku filozofia. Interesuje się szczególnie filozofią nauki, w tym historią nauki, jak też ontologią i epistemologią, a ponadto szeroko pojmowanym rozwojem duchowym, religiami, ezoteryką. Zwolennik racjonalnego podejścia do astrologii, jak też jej badania. www.robertmarzewski.pl